Algarve na rowerze, praktycznie
Portugalia od zawsze była w moich myślach, ale z racji dalszych kierunków i pełnego kalendarza nie byłam w stanie jej poznać. Aż do zeszłego roku (2020), gdy z powodu Covid Japonia odpadła, postanowiłam działać. Zebrałam moje stałe uczestniczki i poleciałyśmy na 10 dni do Algarve. To był październik i rekonesans południowej części.
Pogoda w październiku, w Algarve
Dlaczego wybrałam ten rejon? Bo praktycznie cały rok jest słońce, a wysokie temperatury utrzymują się aż do listopada, choć jak dla mnie, zdecydowanie w październiku było za gorąco, więc może jednak ten listopad. Jeździłam z mokrym ręcznikiem na głowie i dłoniach. Temperatury sięgały 27 stopni + pełne słońce, więć można sobie wyobrazić. Dodatkowo w Faro, na lotnisku jakieś wolno latające muchy mnie dopadły i miałam dość poważne uczulenie, wiec uczuleniowcy, muszą mieć to na względzie. Całe szczęście, że w Portugalii można kupić Elocom bez recepty, który uratował mi życie. Nie należy zapominać o tabletkach antyalergicznych. Piszę o tym, gdyż stan moich dłoni, a raczej wysyp powodował dużą opuchliznę i drętwienie palców. Już praktycznie siedziałam w kolejce do lekarza. Na szczęście po kilku dniach odpuściło.
Spodziewałam sie że Ocean będzie cieplejszy, po letnim sezonie byłam pewna że zanurzę swe ciało, ale niestety – temperatura wody skutecznie odstrasza, choć dziewczyny się kąpały. Także to zależy od waszej termiki i determinacji. Jedno jest pewne, że taka krio-terapia świetnie działa na bolące mięśnie, no ale mnie nigdy nic nie boli, więc jestem usprawiedliwona.
Lotnisko w Faro
Niby lotnisko chwali się rowerym klimatem, ale w czasie pandemii nie działają żadne przechowalnie. NA szczęście do centrum jest blisko, więc najlepszym rozwiązaniem jest wysłanie pudeł do hostelu, w którym macie pierwszą i ostanią noc. Ponieważ my lądowałyśmy wieczorem, czasu było mało, więc ogarnęłam temat w jednym z hosteli, który odebrał pudła od taksówkarza i tym sposobem przez 10 dni leżały w pakamerze u chłopaków i czekały na nas. Taksi z pudłami kosztuje jakieś 15 euro, chłopakom za trzymanie trzeba jakieś 20. Fajnym rozwiązaniem jest również zostawienie rowerów u nich pod koniec wyprawyna dwa dni i przejazd pociągiem do Lizbony, albo Porto. Hostel który ogarnie wam temat to Le Penguin Hostel i śmiało możecie zagadać na FB i tam dokonać rezerwacji. Koniec wyprawy, to wasza jazda na rowerach na lotnisko, a chłopcy wysyłają po godzinie pudła na lotnisko. Powodzenia!
Wybrzeże Algarve
W sumie nie wiedziałam do końca czego się spodziewać, poszłam na żywioł. Widziałam te wszystkie piękne zdjęcia południowych plaż, zatoczek, ukrytych plaż, jednak przyznam szczerze że jadąc dedykowaną Eco Via, mogłoby być ich nieco więcej. Wybrzeże podzielone jest na część zachodnią i wschodnią. Nam udało się zbadać obie strony, i zdecydowanie polecam stronę wschodnią.
Zachodnie wybrzeże Algarve
Rozpoczyna się z Faro i kończy w Sagres, choć my dojechałysmy do Lagos, gdyż im bliżej Ocenu, tym większy wiatr i przewyższenia. Koniec zachodniej części to mekka dla surferów, i na pewno jest to bardziej dziki obszar, ale być może kiedyś jeszcze tam wrócę. My miałyśmy tylko 10 dni, więc nie chciałam się pchać na trudniejszą drogę, która zajmuje więcej czasu, i do tego ten upał. Myślę że to jest fajna opcja na kamper i tam znajdziecie napewno wiele fajnych dzikich miejscówek, choć od tego roku (2021) kempingowanie w Portugalii, poza wyznaczonymi obszarami jest zabronione. Tutaj jest to bardzo porządnie opisane KLIKNIJ
Wracając do zachodniej części. Jest ona całkowicie skomercjalizowana, po prostu cały ten nabrzeżny rejon sprzedał się masowej turystyce. Ogromne apartamentowce wakacyjne przy plażach, wysoka zabudowa, stragany z pamiątkami, turyści w klapkach z opaskami na dłoniach. Tak wygląda praktycznie każde nadmorskie miasto, większe i mniejsze też. To nie jst mój klimat zdecydowanie i chciałoby się uciec z tej farsy jak najdalej. My i tak miałyśmy luksus, bo w tym okresie pandemii, turystów była znikoma ilość. Strach pomyśleć co tam się dzieje w zwykłym trybie wakacyjnym, no ale patrząc na ilość betonu, to muszą być masy ludzi. Oczywiście są też miłe miejsca i zakątki, gdy oddalisz się nieco od linii brzegowej, jedziesz sobie górą, mijając wypasione wille z basenami, pola golfowe których jest tu od groma. Pachnie bogactwem na odległość, ale jest też miłe dla oka.
Eco Via, trasa rowerowa w Algarve
Ciągnie sie przez całe południowe wybrzeże, ale nie jest to nadmorska promenada, o nie! To dedykowana droga, fakt – ale jej położenie w głównej mierze biegnie dalej od wybrzeża, ale są odcinki gdzie się zjeżdza do miasta i plaży. Patrzyłam sobie na mapę i myślałam, o tutaj widzę chyba jakąś małą lokalną knajpeczkę i jeszcze mniejszą plażyczkę. Dobijamy do celu, a tam wypasiona knajpa z owocami morza i cenami z kosmosu. Także im dalej od wybrzeża tym naturalniej, zwyczajniej.
Droga nie jest też płaska, tak jak wyżej wspomniałam teren wybrzeża jest pagórkowaty, więc kilka kropel potu na czole będzie. Określiłabym to w proporcjach 40% lekkie przewyższenia, 40% płaskiej trasy, 20 % trudniejszych podjazdów. Jakość Eco Via, pozstawia wiele do życzenia. Nawierzchnia często jest piaszczysta – ale przejezdna i ubita, bywa żwirowa, kamienista, asfalt dziurawy – trafiaja się też i miłe odcinki. Zdecydowanie polecam opony z dobrym, pancernym bieżnikiem i raczej szersze niż 1.6. Niedaleko Faro jest odcinek rezerwatu Farmosa, piękne widoki, flamingi, rozlewiska naturalne, ale kapcia łatwo tam złapać, więc bądźcie czujni. Ogólnie nie jest też łatwo namierzyć trasę, bo oznaczeń w zasadzie nie ma, a mapa dostępna w punkcie turystycznym to jakaś porażka. Najlepiej korzystać z maps.me, naviki, albo zdobyć gdzieś ślad gpx.
Gdybym miała polecać miasta w których warto pobyć dłużej, to będa to Portimao i wioska przed nim – Ferragudo, gdzie warto zatrzymać się w lokalnym barze na rybkę. Dalej Carvoeiro, nocleg najlepiej w Collina Village Hotel, tanio i rowerem do epicentrum leci się 10 minut. Ostania miejscowość to Alvor, klimatyczna rybacka wioska, choć ponoć w sezonie oblegana przez Angoli, i chyba to prawda bo english pub’ów trochę rzuciło mi się w oczy.
My dojechałyśmy do Lagos, skąd pociągiem wyruszyłyśmy na wschodnią część wybrzeża, do Vila Real de Santo António i tutaj było już zupełnie inaczej…
Wschodnie wybrzeże Algarve
Pociąg Lagos zabiera nas na wschód i po 2,5 h jesteśmy w innej scenerii wybrzeża. Nie ma przesiadek na szczęście, więc jest komfort. Warto dodać że do pociągu regionalnego można zabrać tylko 6 rowerów. Bilet na rower (a w zasadzie rezerwację) dokonuje się na na peronie, przed odjazdem pociągu. Warto przybyć wcześniej by zapewnić sobie miejsce. Kto pierszy ten lepszy. Transport roweru gratis.
Wschodnie wybrzeże jest zdedywanie spokojniejsze i łagodniejsze. Nie ma wysoskiej zabudowy betonu. Trasa jest przyjemniejsza i widać tu wiecej naturalności i zwyczajnej typowo portugalskiej architektury. Jest zdecydowanie mniej ludzi, jest bardziej dziko i przyjemnie.
Spanie na dziko w Portugalii
Wtedy jeszcze przed wejściem nowych przepisów, było to dozwolne w miejscach wyznaczonych, więc chciałam spóbować jak kraj zaprezentuje się z tej strony. Planowałyśmy kilka noclegów pod namiotem, zarówno na kempingu, jak i plażach. Jest nawet specjalna aplikacja z mapą dzikich miejsc, z której korzystałyśmy, ale teraz już raczej nie będzie miała zastosowania, To aplikacja Park4night. Ciekawostką jest to, że wtedy przy niektórych miejscach, z aplikacji – postawiono znaki o zakazie kempingowania, a pomimo to, było sporo kamperów, więc czując się bezpiecznie, również się rozkładałyśmy nasze domki. Warto dodać że oprócz nas nie było żadnego namiotu, same kampery. Ogólnie nie czułam sie z tym komfortowo, widząc w oddali zabudowania. Bałam sie też jakiegoś nalotu nocnego, policji, ale dyskusje z lakalsami przekonały nas do tej opcji. Akurat na dziko spałyśmy tylko dwa razy, bo raz było zimno w nocy i nie każda się przygotawała na tak niskie temperatury, dwa totalnie sceneria okołoplażowa nie pasowała do tego rodzaju biwakowania. Do tego doszedł wewnętrzny strach podszyty brakiem poczucia bezpieczeństwo, podczas spania na dziko. Do tego stanu myśli doprawdziła sytuacja kradzieży mojego telefonu z roweru. Bezczelnie został zdjęty z uchwytu, gdy przebywałam w aptece. Zapomniałam że nie Norwegia, nie Kuba i nie Japonia. Niestety, coraz wiecej się słyszy o kradzieżach w Porugalii, dlatego spanie na dziko może okazać się fatalnym wyborem.
Kempingi w Algarve
Zapytacie zatem, dlaczego nie kemping? Ano dlatego, że są one totalnie nie przygotowane dla turystów z namiotami. Dwa razy korzystałyśmy z pola namiotowego, i dwa razy porażka. Najgorsze było podłoże, twarde, gliniasto-piaszczyste, nierówne i bez klimatu. No sorrrryy, ale jeśli ja mam zapłacić 5-7 euro za taką przeyjemność, to wolę dołożyć 3 i spać w hostelu. Naprawdę, kempingi z kilkoma gwiazdkami standardu, który nijak się miał do naszych podstawowych potrzeb. Kempingi w głównej mierze, są dla kamperów. Być może są i takie, które mają trochę trawy i normalne warunki, ale my takich nie spotkałyśmy. Poza tym mam wewnętrzne przekonanie, że namiot jest zarerwowany dla innych okoliczności przyrody i stąd często dzikie kempingowanie, albo Norwegia 🙂
Jedzenie w Algarve
To jedna z pewnych rozkosz, o ile kocha się ryby i owoce morza. Portugalia, mając do dyspozycji Ocean i jego zasoby, może przenieść was do świata pysznej kuchni i wiem co mówię, bo jest naprawdę pysznie. jeśli chodzi o ceny, to najtańsze są ryby. Już za 10 euro zjemy fajną porcję miecznika, albo soli. Nieco droższe są owoce morza (12-15) zależy co wybierzemy. Najdroższ są potrawki, cataplana, dania z ryżem i krewetkami. Tu ceny osiagają poziomy 25-30, ale często bywa że te dania jednogarnkowe można wziąć na 2, a nawet 4 osoby, wtedy wychodzi całkiem sensownie. Są to też dania, które przygotowuje się dłużej, stąd też system porcji dla kilku osób.
W marketach i sklepach znajdziecie całą gamę puszek z rybami i owocami morza, które smakują wybornie. Można tez kupić gotowe dania na ciepło i zjesć na zewnątrz, czasem nie ma nic w okolicy i pozstaje tylko taka opcja. Warto pamiętać o siestach i planować sobie dzień tak, aby nie być głodnym, gdy wszystko jest zamnięte. To niestety spory ból dla nas, bo jesteśmy nauczeni jeść obiad w okolicy 15-16 godziny, a tu często się zdarza że właśnie wtedy lokale zostają zamknięte i otwierają sie dopiero wieczorem o 19.00. Oczywiście nie wszystkie tak działają, czasem zdarzy się pracują non stop, ale bardzo rzadko. Jedynie pozstają wtedy kafeterie ze snackami lub właśnie markety. Także jesli chcecie zjeść to gnacie do knajpy na obiad o 14.00.
Dla kogo Algarve?
Jest fajny, miły kierunek dla osób które chcą rozpocząć swoją przygodę z rowerem. Ponieważ odległości pomiędzy miastami nie sa duże, a cała trasa też jest krótka (250km) i w każdej chwili można się ratować pociągiem. Na pewno trasę tę docenią osoby które mają dobrą kondycję i lubią jazdę w terenie, oraz dobrą kuchnią. Warto założyć mniejsze dystanse ze względu na upały, no chyba że ktoś mocno słońce i dobrze się czuje w takim klimacie. Tutaj obszerniejszy opis naszej podróży napisany przez jedną z uczestniczek Lusię, która prowadzi zapiski na swoim blogu KLIKNIJ
A jeśli masz chęć na bardziej dziką i naturalną część Portugalii, to zapraszam na Costa Alentejo, Costa Vicentina. W przyszłym roku planuję kilka wyjazdów.
Tutaj znajdziesz szczegóły DZIKA DZIKOŚĆ PORTUGALII