Islandia w wydaniu terenowym
Jeszcze nie tak dawno, w naszych głowach tlił się ambitny plan przemierzenia Islandii rowerem. Nakarmione wirtualnymi widokami dzikiej scenerii która wpisywała się w oczekiwany scenariusz rowerowej robinsonady w ulubionym stylu.
Z tym pomysłem od ściany do ściany, od wpisu do filmu, od relacji do nie-rekomendacji…by ten finał zakończyć decyzją z nieoczekiwaną zmianą 2 kółek na 4×4 i była to najtrafniejsza decyzja jaką podjęłyśmy! To oczywiście nasza subiektywna ocena, odnosi się głównie do norweskich rowerowych wojaży, tamtejszej scenerii, komfortu jazdy , otoczenia i aury, tak więc Norwegia to nasz punkt odniesienia.
Lotnisko Keflavik
Lądujemy po północy w Keflaviku, lotnisko oddalone 40 km od Rejkaviku. Jedna główna droga wyspy, wzdłuż wybrzeża, z małym natężeniem ruchu o tej porze jednak w ciągu dnia sporo aut i głośno. Dla rowerzystów przewidziano ok. 1,5 metrowy pas pobocza, ale co to za przyjemność pedałowania w takich warunkach… Droga wiedzie daleko od linii brzegowej, wysoko, brak możliwości zjechania do morza, pastwiska ogrodzone, bramy pozamykane…a za nimi hektary zieleni i narodowe dobro – owce 🙂 Trzeba na nie bardzo uważać, za potrącenie zwierzęcia grożą wysokie mandaty, to samo dotyczy przekraczania prędkości, tak więc trzeba być czujnym.
Klimat ogrodzonej ziemi towarzyszy niemal przez cały czas islandzkim drogom. Wielokrotnie widziałyśmy rowerzystów schowanych w przydrożnych zakamarkach, opartych o znaki drogowe, a za nimi palniki gotujące wodę…zdecydowanie są to mało urokliwe okoliczności przyrody które nas nie pociągają…
Jedynie Interior bez żadnych ograniczeń…ale tam pył, kurz, kamienie i trasa bardzo wymagająca dla aut, nie wspominając o rowerzystach jeszcze. Droga usłana żwirem, kamieniami, raz w dół raz w górę, wąsko, mrocznie, jak na księżycu…nawet jednego rowerzysty nie spotkałyśmy po drodze, choć wiemy że są tacy którzy przez Interior jadą…podziwiamy za odwagę!
A to tablica informująca i ostrzegająca przed wjazdem na ten pustelniczy, trudny teren. Do dzisiaj nie możemy rozwikłać zagadki co to za czarny pojazd uprzywilejowany może tam wjechać, ktoś wie? 🙂
Nasza pierwsza noc, w zasadzie jej połowa, spałyśmy raptem do momentu…(nadgorliwego gospodarza)
Będąc na Islandii, sprawdziłyśmy bieżący stan dróg który znajduje się na stronie http://www.road.is/ Na szczęście droga F26 była dla nas łaskawa, choć trudniejszych momentów nie brakowało. Na pewno przejazd drogą F26 zajmuje o wiele więcej czasu niż podają GPS-y , zmierzałyśmy do Landmannalaguar – Gór Tęczowych i trwało to 10h! Trasa ta łączy północ z południem i mierzy 240 km, jest przeznaczona tylko dla aut wyposażonych 4×4, po drodze są małe rzeki, co przysparzało nam nie lada emocji lęku i frajdy! (auta nie są ubezpieczone od zatopienia).
Interior, Islandia
Interior to odludna, surowa i pustynna część wyspy, usłana różnorodnymi krajobrazami. Znajdziecie tam wodę która spływa gdzieniegdzie z lodowców. Interior iście księżycowy, brakowało tylko UFOludków – z perspektywy czasu wiemy jak trafnie wpasowałyśmy się z 4×4 w ten klimat. Na trasie spotkałyśmy dosłownie kilka aut. Jeszcze bardziej cieszyłyśmy się z naszej decyzji eksploracji wyspy terenówkami. Jeśli wybieracie się na Islandię, skorzystajcie z polskiej firmy ICEPOLE, mają dobre ceny, są elastyczni i co najważniejsze można zrobić rezerwację mailowo 🙂 Do dyspozycji miałyśmy Nissany Terrano, do ideału nieco im brakowało, ale finał był z sukcesem! Jeśli jednak wolicie nieco lepszy standard aut wraz z nieco wyższą ceną polecamy Pajero.
Z naszych obserwacji, śmiało stwierdzamy, że możliwość znalezienia odpowiedniego dzikiego miejsca dla namiotów na Islandii nie należy do łatwych zdobyczy. Jak już wspominałyśmy, zielone połacie trawy są prywatne, ogrodzone i często trzeba szukać noclegu dłużej niż przysłowiowy kwadrans, i nie ma co marzyć o dostępnie do morza…generalnie najlepiej uciec w boczne drogi. Kempingi na Islandii są dość drogie, 100 zł za namiot, im dalej od południowych atrakcji tym infrastruktura campingu o niższym poziomie. Zdarzyło nam się raz, gdzie nie było pryszniców ale za to udało nam się rozpalić ognisko i powiesić zbiornik z wodą na drzewie, żwawo polewałyśmy gołe ciało 🙂 (tego pokazywać nie będziemy!)
Na tym kempingu udało nam się nawet ognisko rozpalić, a taaammmm…. widzicie ten szałer pośród drzew? 🙂
Noclegi na dziko na Islandii
Islandczycy nie należą do otwartej, pomocnej społeczności, zdarzyła nam się odmowa rozbicia namiotu na ogromnym polu, jak również mało przyjemne zderzenie z rzeczywistością na pierwszym kempingu przy wodospadzie Seljalandsfoss, dobiłyśmy tam ok. 3 nad ranem, rozbiłyśmy namioty, 3 godziny później ężczyzna zarządzający polem zakłócił nasz sen . Był bardzo niemiły, głośny, zarzucał nam wielogodzinne biesiadowanie, nerwowo obracał kalkulator w dłoniach, na koniec nachodził podczas śniadania. Zdecydowanie nie polecamy kontaktu z tym osobnikiem. Sam kemping całkiem przyjemny, do godziny 7 rano pusto przy wodospadzie, potem już autokary z turystami.
Pogodę miałyśmy dobrą, jednak chłodniej niż się zakładałyśmy, dlatego zalecamy puchowe śpiwory lub naprawdę dobre syntetyki, kurtka puchowa raczej z tych grubszych nie będzie przesadą. Przeżyłyśmy też silny wiatr, na tyle że pałąk namiotowy nie wytrzymał, deszcz siąpił kilka razy dziennie, ale na szczęście nie w twarz 🙂 za chwilę było słońce i tak na przemian. Na południu kraju cieplej, słoneczniej, im wyżej tym zimniej i bardziej deszczowo. Temperatury z dość dużą rozpiętością 9-17 stopni, noce chłodne, im większy wiatr tym zimniej, dlatego warto zaopatrzyć się naprawdę w ciepłą kołdrę.
Głównym a zarazem egzotycznym punktem Islandii są naturalne baseny geotermalne, mamy tu na myśli niekomercyjne źródełka do których trafić nie jest łatwo. Mapa źródeł kliknij
Ciepła rozkosz termalna zwykle ma swojego opiekuna/ osobę która dba o porządek i ład okolicy. Jest też box na daninę dla korzystających z kąpieli ( co łaska). Niezapomnianym przeżyciem była wizyta w naturalnym basenie Seljavellir, jest on najstarszym basenem geotermalnym, został zbudowany w 1927 roku. Nie jest łatwo do niego trafić, jest ukryty w górach w niesamowitej scenerii, a dochodzi się do niego około 30 minut.
Basenu Seljavellir
Hrunalaug
Naturalny rozkoszny basenik
Na Islandii są oczywiście baseny termalne gdzie pobierana jest opłata za wejście i z takiego raz korzystałyśmy, ale przyjemność dość kosztowna ( 150 zł). Trafiłyśmy też nad ciepłe jezioro, wielki akwen wodny w którym woda miała ponad 20 stopni, niesamowite wrażenie.
Niesamowity lodowiec Fjallsárlón
Kolejnym wspaniałym przeżyciem był nocleg pod lodowcem Fjallsárlón który leży w Parku Narodowym Vatnajökull, całkiem nieplanowo i spontanicznie. W drodze do Jökulsárlón największej atrakcji lodowej, postanowiłam oderwać się od naszego peletonu i skręciłam w niepozorną drogę która doprowadziła nas do NIEGO. Od razu poczułam magię tego miejsca i oczami wyobraźni układałam i pasowałam nasze namioty przy lodowej lagunie. Majestatyczny, przepiękny, pobudzał łzy wzruszenia i powodował totalną bezsenność oraz podniecone oko naszych aparatów.
Nie można pominąć mroźnej eskapady do lodowych gór…na naszych oczach osuwały się do wody
Wodospady to etykieta kraju, zwykle ludne, wolimy mniej zatłoczone miejsca, mniej komercyjne, naturalne, dlatego w przyszłym roku skupimy swą uwagę właśnie w tę stronę. Planujemy też dotrzeć do opuszczonych miejsc…ale to na razie nasza tajemnica…
Diabelska kuchnia
Landmannalaugar – Góry Tęczowe
Na koniec naszej wyprawy przybiłyśmy do Landmannalaugar, słonecznej doliny otoczonej Tęczowymi Górami, żałujemy tylko że tak krótko.
\
Dla pragnących żywego obrazu mamy super film z naszej islandzkiej przygody!