Zapiski z wyprawy, Islandia, Fiordy Zachodnie
We wrześniu tego roku, spenetrowałyśmy zachodnią część Islandii, czyli Fiordy Zachodnie 🙂 czym wyróżnia się ten obszar wyspy? Przede wszystkim niepojętą przestrzenią, totalnym odludziem, Na eksplorację celowo wybrałyśmy początek września, mając w myślach po-sezonowość. Zwykle jeździmy w letnich miesiącach, też przed momentem boomu, w czerwcu. Oba te miesiące mają swoje plusy ale i minusy.
Wrzesień na Islandii to przede wszystkim krótki dzień, szybko się robi ciemno, to jest ważna kwestia którą trzeba wziąć poważnie pod uwagę. Odległości na wyspie nie są może ogromne, ale przecież nam nie o to chodzi żeby szybko ‘śmignąć’. Sceneria zwala z obu nóg ląduje na hamulcu, stajemy na zakręcie lub wzniesieniu i zanurzamy oko w wizjer. Dlatego ważny jest długi dzień, by móc bez pośpiechu chłonąć islandzkie obrazy które na Fiordach Zachodnich powodują szybsze bicie serca.
Oczywiście taka wersja wrześniowa dla nas, włóczykijów i backpackerek, ma znaczenie, gdyż wskazany jest dzień do rozpoczęcia poszukiwań odpowiedniego miejsca na namiotowe domki. Gdy jest już ciemno, jest to bardzo utrudnione i czasochłonne. Ogólnie znalezienie ciekawego miejsca spania na dziko, nie jest łatwą sprawą, jest dużo prywatnej i ogrodzonej ziemi.
Trzeba oddalić się od głownej ulicy. Jak już znajdujesz, nigdy nie masz pewności czy ma właściciela, nawet jeśli nie jest ogrodzona i nie ma w pobliżu żadnego domostwa. Miałyśmy jedną historię, rano na nasze/swoje ‘rancho’ podjechali do nas zaciekawieni właściciele. Do końca nie rozumieją, naszej idei wolności i dzikości, omijając celowo pola kempingowe. Nawiązał się dialog, mnie interesowało ich spojrzenie na temat, a ich nasze. Obawy są trywialne : turyści pozostawią po sobie nieporządek, bałagan, że załatwiają potrzeby fizjologiczne gdzie bądź, choć ten argument wydaje mi się trochę nietrafiony w porównaniu z ilością owiec i baranów pasących się na Islandii, które do WC przecież nie chodzą 🙂 Co ciekawe, twierdzili że rozbijanie na dziko w Islandii nie jest jednak legalne, o czym rozpisują się interenty…ale potem dodali że chodzi o miejsca prywatne. Tylko jak tu rozpoznać czy kawałek pola należy do kogoś czy tylko do natury? Dlatego najlpiej jak najdalej od głównych dróg, schować się przed wścibskimi oczami. Generalnie miło się skończyło, porządek i ład nie naruszony. Tak wiec pamiętajmy wszyscy o żelaznej zasadzie : zostaw miejsce w takim samym stanie w jakim je zastałeś.
Dobrym rozwiązaniem które praktykujemy jest nocleg przy gorącym źródle, choć zdarza się że nie jestesmy w stanie do niego podjechać, droga jest zamknięta i trzeba wtedy zabrać ekwipunek ze sobą i ruszyć ścieżką np. 300-400 metrów.
Czerwiec to dłuugi dzień na spotkanie z islandzką przygodą, możemy się nim do woli delektować. To zdecydowanie lepsza dla nas opcja, gdy wybieramy namioty. Jest jeden minus, więcej ludzi, wyższe ceny ale cieplej 🙂 Coś za coś…Jednak jesli, szmaciany domek to nie Twój klimat i wybierzesz hostel, to wrzesień jest właściwym wyborem.
Islandia robi się coraz bardziej popularna, napływ turystów rośnie i widać to zdecydowania po miejscach z tzw. listy ‘must see’ zatłoczone parkingi, nawet we wrześniu. Jednak taki widok towarzyszy południowej części wyspy. Fiordy Zachodnie jeszcze nie zostały tym skażone. Początkowo miałyśmy obawy co do wyboru tego właśnie miesiąca, głównie z powodu temperatury, czy nie będzie za zimno. Jednak było całkiem znośnie, jak to ujęła jedna z naszych uczestniczek, rześko 🙂 W ciągu dnia temperatura we wrześniu na Islandii wahała się w granicach 8-11 stopni, w nocy ok. 3-4 stopnie, choć miałyśmy jedną noc poniżej zera, to była to ostania, pożegnalna noc. Zamki w namiocie zamarznięte 🙂 Reasumując, atrakcyjność pogody we wrześniu oceniamy jednak na dobrą, dni słonecznych też nie zabrakło. To co ważne to odpowieni śpiwór, dobry puchowy lub syntetyk. Na wyprawie były oba rodzaje, jednak lepszy komfort ciepła skierowany w stronę puchu, wydatek niemały ale jednorazowy. Dziewczyny chwaliły sobie Forclaz ultralight Quechua z Decathlonu, obecnie jest w promocji. Myślę że wart swojej ceny.
Trzeba tylko pamiętać że puchowy śpiwór może kiedyś rozczarować, gdyż w krajach skandynawskich występuje spora wilgoć czego one nie lubią. Co innego puch na Grenlandii 🙂 Jesli wybieracie śpiwóe w komforcie zero stopni będzie odpowiedni. Odzież to oczywiście drugi ważny element.
Fiordy zachodnie to półwysep z nieskończoną ilością górskich serpentyn, malowniczych pocztówkowych plaż, idealna ucieczka z miejskiej dżungli, we wrześniu fiordy są najpiękniejsze i trasy biegnące w górskie tereny jeszcze otwarte, pamiętajcie jednak o uzupełnianianiu baku w paliwo, tam gdzie tylko można tankujcie. Mieszkańców w tej części jak na lekarstwo ,żyje tu tylko 2,5 procent społeczeństwa. Nasza trasa w sumie miała nieco ponad 1500 km, na 6 dni jazdy. Na fiordach nie znajdziecie tryskających gejzerów, oraz oszałamiającej ilości wodospadów, również bliskość lodowca nie jest taka oczywista. Wartością dodaną są niższe ceny niż na południu kraju i akrobacje negocjacyjne. Jeden z dni przyniósł niesamowicie silny wiatr, w takich warunkach rozkładnie namiotu nie jest wskazane, gdyż może się to skończyć połamanymi pałąkami, poza tym gdy wieje mocno odczuwalna temperatura jest o wiele niższa, nawet gdy jest w miarę ciepło, po prostu wiatr to istne przekleństwo. Co wtedy robić? Szukamy dachu. Lubimy wyjść poza strefę komfortu, ale bez przesady 🙂
Trafiłyśmy do jednego z hosteli, coś tam udało się wynegocjować ale zdecydowanie bez satysfakcji. Od słowa do słowa, polecono nam jedną z farm, na której stoi ściana drzew i można się przytulić. Jedziemy. Ale wtedy to, chyba każda z nas marzyła jednak o ciepłej podłodze i dachu nad głową. Skierowałyśmy się na farmę, przemiły człowiek, otwarty. Wszystko się zgadzało, ściana drzew z pustym polem i kuszący ciepłem budynek z pokojami. Oczy nam się zaświeciły. Rzuciłam okiem na możliwości miejsca i zaproponowałam nietypowo tak ‘po naszemu’. Rozkładamy się, ale nie w pokojach, na łóżkach z białą pościelą, bo my tego nie potrzebujemy…my mamy własne łóżka 🙂 Potrzebujemy tylko dachu i kawałka podłogi. W budynku była całkiem duża sala telewizyjna i to właśnie tam rozłożyłyśmy nasze karimaty. W tym pensjonacie byłyśmy same, więc pełna swoboda, luksus i prysznic bez ograniczeń czasowych, To wszystko w cenie kempingu 🙂 można? Można! Zresztą nieskromnie się tu pochwalę, wychodzenie z różnej maści sytuacji kryzysowych, to nasz specjalność. Czy to Norwegia, Szetlandy czy Islandia. Nie ma rzeczy niemożliwych.
Dla kogo Fiordy Zachodnie? Szczególnie polecamy osobom pragnącym uciec od tłumów, wypalonym pracoholikom 🙂 osobom którym takie sielskie widoki nie znudzą się zbyt szybko. Są takie miejsca gdzie zasięgu w telefonie mieć nie będzie. To czego nam trochę zabrakło podczas tego wyjazdu, ze względu na niższe temperatury, lub opady, to zbyt rzadkie przebywanie podczas naszych obiadowych przerw w pięknych przestrzennych miejscach, nadmorskich plażach, górskich wzniesieniach. Po prostu wiało zbyt mocno lub mżyło, dlatego kierowałyśmy się w miejsca osłonięte, lub z dachem nad głową.
Ale Fiordy Zachodnie mogą powodować pewnego rodzaju znużenie, trochę znudzić podobnymi widokami. Połowa naszej ekipy pragnęła odmiany 🙂 tryskającego gejzera, coś zadziania, innej scenerii. Dlatego postanowiłyśmy stanąć na wysokości zadania, dogodzić potrzebującym i skierować się kawałek na południową część wyspy, dzięki czemu udało się zahaczyć o 3 fajne punkty z mapy.
To czego nie brakuje na zachodzie kraju, to uwielbiane przez nas gorące źródła, w naszej ocenie bardziej atrakcyjniejsze od południowych. Do tego na wyłączność naszą, dzięki temu pozbywamy się zbędnej odzieży… dostępne. Wizyta w basenach, źródełkach to niewyjęte 3h w naszym wykonaniu. Cudowne uczucie wejść do gorącej ponad 40st, czystej wody. Bezcenne.
Według nas, jadąc na Islandię aż się prosi zaczepić o każdą jej odsłonę, najlepiej przejechać dookoła, ale na to potrzebne jest ok. 3 tygodnie czasu, na spokojnie, bez pośpiechu, nie po łebkach. My za sobą mamy już 3 eksploracje, dlatego uznałyśmy że zdywersyfikujemy nasze potrzeby. Wybrałyśmy kaloryczne menu na naszą czerwcową podróż. Robimy południe, zachód i Interior.