Trekking w Japonii Kumano Kodo – informacje praktyczne
Szlak Kumano Kodo uważany jest za jeden z interesujących do pokonania w Japonii. To ślad japońskich cesarzy i samurajów. W tym roku miałam okazję się o tym przekonać i szczerze mówiąc nie podzielam do końca tego zdania. Być może przyczyną tego stanu, jest fakt że od chodzenia wolę rower po pierwsze, góry nie są moją pasją i pokonałam niewielki jego odcinek. Było nas 13 i połowie grupy się podobał, druga uznała go za nudny i mało egzotyczny.
Wiosną, a dokładnie pod koniec kwietnia, podczas prawie miesięcznej tułaczki do po Japonii, dotarłyśmy podczas Złotego Tygodnia na szlak Kumano Kodo. Pomimo tego że Japończycy w tym okresie mają wolne 27.04-05.05 (tydzień) szlak nie był zatłoczony, a wręcz pusty, co mnie bardzo zdziwiło. Być może prognozowane deszcze w trzecim dniu, nie motywowały do wkroczenia na niego.
Jak dostać się na szlak Kumano Kodo?
Musisz dojechać pociagiem do stacji Kii – Tanabe. Polecam dotrzeć tam jak najwcześniej, gdyż stamtąd trzeba wziąć w autobus, który po ok. 40 minutach zawiezie cię pod bramę szlaku Takijiri-oji. Jesli masz więcej czasu, zdecydowanie warto zostać w Tanabe na noc, a jesli masz namiot śmiało możesz udać sie szeroką, ładną plażę oddaloną ok. 2 km od dworca na której spałyśmy w drodze powrotnej. Tuż obok dworca jest informacja turystyczna, w której warto poprosić o mapy i w automacie zakupić bilet na autobus.
W maszynie, za 960 YEN (ok.35 zł) kupujesz bilet do Takijiri – bramy wejścia na szlak.
Pani z obsługi może zapytać o ilość dni na szlaku, czy masz rezerwację kwatery. Jeśli zamierzasz spać na dziko w namiocie, to zostaw ten sekret dla siebie. W tym centrum informacji, możesz zrobić również rezerwacje noclegu w gospodach, lub zajazdach, czy ryokanach, ale uprzedzam że ceny są wysokie, w zależności od rodzaju zakwaterowania oraz sezonu. Podczas Złotego Tygodnia, festiwali, świąt ceny noclegów w Japonii rosną o 20%, i pomimo tego, chętnych nie brakuje, gdyż Japończycy lubią się przemieszczać, biwakować, zwiedzać, i być aktywnymi, więc jak pół kraju wyrusza z domów, to skutki tego można szybko zauważyć i wiemy to z autopsji.
Ceny noclegów na szlaku Kumano Kod to koszt od 250 zł – do 500 zł, plus koszty wyżywienia na które niekiedy jest się skazanym, bo w okolicy nie ma żadnych sklepów.
Czy można spać na dziko w namiocie na szlaku Kumano Kodo?
Oficjalnie nie jest to dozwolone, ale nawet Japończycy łamią zakazy 🙂 Widać już na przystanku, backpackersów z plecakami i namiotami, także nikt się tym zakazem nie przejmuje, my tym bardziej 🙂 Nawet zaprzyjaźniłyśmy się z jednym Amerykańcem, który miał ochotę na nasze towarzystwo i jak sam na koniec stwierdził, bardzo dużo się od nas nauczył 🙂
Masz do wyboru kilka tras, o różnym stopniu trudności oraz długości. My zdecydowałyśmy się na najłagodniejszy i rekomendowany szlak Nakahechi
Jak tylko wysiądziesz z autobusu, zobaczysz centrum informacyjne Takijiri po drugiej stronie rzeki. To dobre miejsce na przerwę. Wejście na szlak znajduje się za świątynią Takijiri-oji, po drugiej stronie ulicy od centrum informacyjnego.
Przez pierwsze 2 km szlak wspina się nieprzerwanie przez las i nie jest to łatwa droga, jeśli masz plecak z namiotem. Nasze plecaki podczas tej wędrówki ważyły mniej więcej 6-8 kg. Postanowiłyśmy wysłać w Wakayamie częściowy bagaż do naszej bazy na końcu wyprawy, do Osaki. Istnieje możliwość wysłania go również z centrum informacji, ale warunkiem tego jest rezerwacja drogiej kwatery w obiekcie dostępnym na szlaku. My spałyśmy w namiotach, dlatego bagaże wyszły wcześniej.
Pierwszy przystanek noclegowy – Jujo-oji – dystans 7,2km. Jest tam toaleta oraz kran z zimną wodą. Do celu doszłyśmy po ok. 4 godzinach. Dużo miejsca na kilka namiotów, ale sceneria kiepska. Po prostu skrawek płaskiej powierzchni w lasu.
Pierwszą wioską którą mijamy na 4 km, jest Takahara. Najważniejszym punktem wioski jest urocza świątynia Takahara Kumano-jinja, tuż przy głównej drodze przez wieś. W świątyni znajdują się ogromne drzewa kamforowe. Przywołują na myśl magiczne drzewo w fantastycznym filmie Hayao Miyazakiego „Totoro”. Od wieków są duchowym sercem tej wioski i wciąż można poczuć ich moc. Nic dziwnego, że zbudowali tu świątynię.W tej wiosce jest mała kawiarnia, budka z owocami i kwatery.
Szlak jest usłany wyboistymi kamieniami, tylko w niektórych momentach nawierzchnia jest gładsza. Przy świątyniach są ustawione budki z pieczątkami, które przybijasz w paszporcie dostępnym w informacji.
Ruszając dalej z Takhary, niech cię nie zmyli główna droga, musisz odbić w prawo a znak jest w nietypowym miejscu 🙂
Droga z tego miejsca prowadzi znowu do góry, przez chwilę gładką wybrukowaną ścieżką, by potem znowu mógł poczuć kamienną drogę pod podeszwą butów. Znowu nie jest to łatwy odcinek.
Niedługo po przejściu przez most dojdziesz do dość dużej drogi, gdzie znajduje się „Michi-no-Eki” (miejsce odpoczynku). Są tu automaty i łazienki, bar i sklep. Aby wrócić na szlak, przejdź przez ulicę i wróć do góry, skręcając lekko w prawo. Stąd krótka wspinaczka, zanim zaczniesz schodzić do wioski Chikatsuyu. To stosunkowo duża wioska z kilkoma małymi sklepami, pocztą (z bankomatem) i jedną lub dwiema restauracjami, a także automatami. Trasa wiedzie przez środek miasta. Uważaj aby pozostać na dobrej drodze.
Drugą noc miałyśmy spędzić również na szlaku, ale w związku z prognozami zmieniającej się pogody na dzień kolejny, utworzyły się dwa obozy, jeden chciał iść dalej, drugi uciekać gdzie pieprz rośnie. Ja byłam w tej drugiej grupie. Pojechałyśmy autobusem do Hongu, dotarłyśmy wieczorem i już zaczęło padać.
Hongu to malutka wioska w której od początku nie widziałam szans na rozbicie namiotu. Na szczęście w mieście znajduje się publiczna łaźnia w której mogłyśmy się zrelaksować i ogrzać znajduje się w szpitalu. Informacja turystyczna jest szybko zamykana i naprawdę warto wskoczyć do sento. Punkt w Google do szpitala TUTAJ
W związku z opadem, szukałyśmy noclegu w Hongu pod dachem, ale najbliższy był 10 km dalej, w cenie 350 noc/ osoba ( Złoty Tydzień) Obok szpitala, jest zadaszony parking który byłby idealny, ale ja nie dawałam za wygraną i szukałam rozwiązania. Najbardziej podobało mi się w szpitalu 🙂 Był tam idealny pokój z matami do odpoczynku po łaźni…hmmm marzenie 🙂 ale nie byłabym sobą, by nie zapytać. Poszłam recepcji, obok było coś na kształt biurowego zaplecza. Trochę czasu mi zajęło wytłumaczenie i dogadanie się, w kwestii potrzeby noclegowej i jak zwykle Japończycy stanęli na wysokości zadania! To było coś niewyobrażalnego 🙂
Przyjechał gospodarz z jednego guesthausu, bardzo przejęty naszą sytuacją i od razu zaczął działać. Wspomniałam tylko że mamy ograniczony budżet. Zajęło mu to chyba z godzinę, widziałam jak wykonywał telefony w różne miejsca i traciłam nadzieję…ale po chwili przyszedł z dobrą nowiną! Wyobraźcie sobie, że wspólnie z obsługą szpitala zorganizowali nam dużego busa do którego wpakowałyśmy się wszystkie, a w drugim aucie jechały nasze plecaki. Po 30 minutach znalazłyśmy w gospodarstwie wiejskim prowadzonej przez Japonkę, przerobionym ze starej nieczynnej szkoły. Za symboliczną opłatą mogłyśmy się po tym ogromnym ”apartamencie” ganiać 🙂 Nasz amerykański przyjaciel był zdumiony i szczęśliwy, ponieważ nie opuszczał nas aż do końca trasy. Nazajutrz, rano zawieźli nas z powrotem do Hongu, gdzie spotkałyśmy się z drugą częścią ekipy, również zadowolone ze swojego wyboru, choć nieco zmoczone i zmęczone.
Nasz szkolny apartament
niezłomna ekipa która pokonała szlak w całości 🙂
Autostop w Japonii
Działa, ale nie jest tak prosto i szybko. W zależności od miejsca. My chciałyśmy zaznać tej przygody i zobaczyć jak działa w Japonii.
Cel Hongu > Osaka (ok. 190km). To nie lada wyzwanie, ale po kilku godzinach udało się. Podzieliłyśmy się na trzy grupy, z czego trzecia wybrała autobus. Łatwo było w Hongu, potem trudniej w Wakayamie. Japończycy mają chęci, ale często pokonują małe odległości i podróż autostopem trwa długo. Zabranie cudzoziemców jest dla nich frajdą i egzotycznym przeżyciem. Nierzadko kończy się wspólną kawą i rzecz jasna zdjęciem:) Są kochani!