Norwegia na rowerze
Nasz przygoda z Norwegią rozpoczęła się dobre kilka lat temu. Kiedy po raz pierwszy marzyłyśmy i planowałyśmy wyprawę na północ Europy, chciałyśmy zadebiutować pośród fiordów. Kondycyjnie jakoś szczególnie nie byłyśmy przygotowane, ale nasze rowery już TAK, ze sklepową metką. Oczywiście same rowery nie wystarczą, dokupienie odpowiedniego sprzętu jak sakwy, namiot, karimaty. Kupiłyśmy wtedy bardzo fajny namiot do którego po dziś dzień mamy sentyment i wciąż nam służy, to namiot polskiej firmy Fjord Nansen LIMA 2, polecamy, sprawdził się podczas tamtejszej aury, która bywa deszczowa.
Kiedy jechać do Norwegii?
Norwegia to kraj o bardzo dynamicznej i zmiennej pogodzie, my zwykle, nasze rowerowe robinsonady wybieramy lipiec i sierpień. To są najcieplejsze miesiące, nawet jeśli pada, to nie jest zimno. Niektórzy jeżdżą w czerwcu, ale my jeszcze tego nie próbowałyśmy, może kiedyś się skusimy. Minionego lata podróż poprzez fordy które były właśnie na przełomie lipca i sierpnia, przyniosły bardzo dobrą pogodę. Z naszych obserwacji, niebo płacze najczęściej nad ranem i późnym wieczorem, W ciągu dnia bywa deszczowo, jednak zdecydowanie to śladowe ilości. Na archipelagu Lofotów dotychczas byłyśmy tylko raz, więc trudno jednoznacznie wydać im pogodowy wyrok. Nam pogoda w miarę sprzyjała, ale zdecydowanie zbyt mało słońca i jednak chłodniej niż na zachodzie kraju. Reasumując pogoda na Lofotach nie rozpieszcza, ale za to karaibskie widoki, plaże, strzeliste fiordy rewanżują północny klimat ( temp. 10-16 °) Fiordy, bardziej słoneczne, cieplejsze, (temp. 14-25 °).Jednak noce bywają chłodne 5-10 stopni.
Jak się ubrać na rower?
Ważnym elementem komfortowej podróży jest odpowiednie ubranie się na norweskie klimaty. Przede wszystkim jedziemy z obciążeniem, więc ciało się rozgrzewa i ubranie powinno być lekkie ale chroniące od wiatru/deszczu głównie. My zwykle jeździmy w koszulce z długim rękawem z wiatrówką. Gdy jest chłodniej, może być lekki oddychający polar, lub cieplejsza bluza i również wiatrówka. Wieczorem, można założyć cienką kurtkę puchówkę, przydaje się, głównie na północy kraju. Temperatury w Norwegii potrafią zaskakiwać, trzeba się przygotować zarówno na wysokie jak i duże spadki temperatur, czytaj 14-25. W tym roku pogoda nas rozpieszczała, na 10 dni podróży, może 3 razy miałyśmy solidniejszy deszcz, poza tym cudownie słonecznie. Na plaży w Maloy, gdzie spędziłyśmy dwa dni, wygrzewając i celebrując piękne otoczenie.
Kurtka deszczowa, ważne aby była oddychająca, zajmowała mało miejsca, polecamy w rozsądnych cenach Regatta Outdoor. Natomiast z wyższej półki Peek Performence, North Face. W miejscowości Molde, jeśli kiedyś będziecie – polecamy wybrać się do ogromnego outletu zlokalizowanego blisko centrum. Zaopatrzycie się w dobrą outdoorową odzież w bardzo dobrych cenach.
Bardzo ważnym elementem na rowerowanie po Norwegii są ciepłe spodnie, koniecznie długie. Znalazłyśmy naprawdę idealne egzemplarze – NIKE, lekkie leginsy z wszytym polarkiem na udzie, szybkoschnące i ciepłe, z powłoką z której szybko pozbędziesz się kropli wody ( poszukaj w obrazkach googla po tym numerze artykułu 381052-013) Krótkie spodenki oczywiście też są wskazane, dobrze aby miały pieluchę. My generalnie jeździmy bez tego, ale bywają dni że zakładamy krótkie spodenki na legginsy 🙂 BTW, nie wyobrażamy sobie jazdy w pieluchą na gołe ciało…co podobno jest prawidłową sztuką. Jeśli już jesteśmy przy tym temacie, to warto zaopatrzyć się w bezszwową bieliznę która nie będzie dokuczać podczas jazdy. Nie wolno zapominać o zakryciu szyi oraz lekkiej czapce pod kask. Pamiętajmy, że na rowerze owiewa nas chłodniejszy wiatr z każdej strony, a prędkości nasze rumaki razem z balastem potrafią być dumne.
Lofoty czy Fiordy?
Fiordy (zachodnia część kraju)- piękne, usłane skandynawską architekturą, dolina z czerwonymi rybackimi domkami, malutkimi klimatycznymi portami, drewniany pomostami na których ląduje karimata, na niej TY i w otoczeniu północnego morza oraz fiordów wcinasz najlepiej smakujący obiad z proszku 🙂 Ale Fiordy to również bardziej wymagające odcinki, bywa że z roweru trzeba zejść, na szczęście nie są to zbyt długie odcinki, potem zjazdy wynagradzają nasze trudy, i potrafi się tak płynąć kilometrami…dlatego ważne jest, aby rozkładać siły, oszczędzać nogi, by po kilku dniach nie doskwierały uda, kolana…. Bywa niekiedy że brakuje powera, wtedy łykamy żelki 🙂 Ta część kraju to również większe zaludnienie ( o ile w ogóle Norwegię można zaliczyć do takich krajów) więcej się dzieje, odległości pomiędzy miastami są mniejsze, jest w nich jakieś życie. My, swoją pierwszą przygodę rozpoczęłyśmy właśnie od fiordów, nie tylko z powodów ekonomicznych ( na razie do Tromso polecimy Norwegianem, który odpowiednio kosztuje), dopiero za trzecim razem odwiedziłyśmy magiczną północ i Lofoty. One były dla nas jak nagroda, level wyżej, oczekiwane bardzo długo, pragnęłyśmy w końcu dotrzeć na karaiby północy. Potrzebowałyśmy odmiany, chciałyśmy się przekonać, czy w internetach prawdy piszą o wyjątkowości, surowości i zapierających dech widokach. O naszych dziewiczych fiordach możecie poczytać TUTAJ
Lofoty – zachwycają plażami, strzelistymi ogromnymi skalistymi fiordami. Opisałyśmy ich otoczenie rok temu, więc nie będę powielać informacji z poprzedniego artykułu, jeśli masz ochotę, zerknij na naszą relację z 2015 r. – Kliknij TU
Gdy tak siedzę dzisiaj, przed szklanym ekranem i przeglądam nasz utrwalone chwile, myślę sobie, miałabym dylemat, gdzie pojechać. Zważywszy na to, że wybierając Lofoty, wkraczamy na niedocenione, płaskie, przestrzenne i pełne plaż Vesteralen. Lofoty przeniosły nas w inną rzeczywistość, magii ostatniej miejscowości Lofotów Å, wyłowionych plamiaków i dorszy podczas naszych połowów i wielu innych przygód które nas tam spotkały. Na Lofotach spotkałyśmy tylko jedną parę rowerzystów, zdecydowanie jest ich mniej w tym rejonie. Ruch samochodowy również mniejszy, łagodniejsze drogi, większe pustkowie…jedziesz i dookoła tylko natura…
A czy TY już wiesz gdzie pojedziesz?