Porto na weekend, a może jednak dłużej?
Przymierzałam się do tej Portugalii jak pies do jeża. Kolejne europejskie miasto, czy mnie zaskoczy, czy zachwyci me serce, a może rozczaruje? Podróżując często po Europie, po tych wszystkich tłumnych miastach, przychodzi w końcu taka myśl, przesycenia jej architekturą, trochę rutyną…bo w końcu tak często, tak podobnie…
Lizbona czy Porto? Odwieczne pytanie wielu z nas, które miasto wybrać, które będzie bliżej naszych oczekiwań. Wybór padł na Porto, tej decyzji pomogły ceny biletów, nieco tańsze od lizbońskich. Bilety w dobrej promocji kupicie już za ok 500 zł/osoba. My usłyszałyśmy 23 październik. Pełne 3 dni na miejscu. Obawiałam się jesiennej, chłodnej i deszczowej aury i miałam rację! Porto przywitało nas deszczem, które na szczęście po 3 dniach dotarło w końcu do mety i tym samym pozwoliło słońcu towarzyszyć nam przez cały pobyt. Temperatury były bardzo przyjemne 20-25 stopni w dzień.
Do Porto dostaniecie się węgierskim Wizzair, podróż trwa nieco ponad 3 godziny, choć trochę późno jesteśmy na miejscu, niewiele przed północą (w Portugalii przestawiamy wskazówkę zegara godzinę do tyłu) nie ma problemu z dotarciem do miasta, co 20 minut jeździ metro, to atut lotniska, które znajduje się zaledwie 11 km od miasta (cena biletu 2,50 euro). Jazda do centrum trwa pół godziny. Szukacie linii E.
Sprawdziłam dla Was ceny, w terminie 18-23 października 2017 tylko 478 zł w regularnej cenie, warto kliknąć 🙂
Weekend w Porto, czy to nie za krótko? Dla nas nie, wydaje się że to idealny czas w październiku, w którym nie korzysta się już ze słonecznych kąpieli. Natomiast wszystko zależy od potrzeb. Jeśli chcemy trochę poleniuchować na plaży, zdecydowanie warto wybrać się na dłużej. Plaża jednak znajduje się poza centrum, w odległej o 10 km dzielnicy Matosinhos. Najlepiej nad Ocean dostać się zabytkowym tramwajem, wysiadacie na ostatnim przystanku. Uwaga, są dwie linie, trzeba złapać wagon z nr 1, koszt biletu 1,50 euro. Na piaszczystą i szeroką plażę trzeba dojść jeszcze jakieś 4 km. Na początku wasze oczy ujrzą kamieniste i skaliste wybrzeże, trzeba iść dalej, na plażę będącą mekką surferów, niestety otoczoną wielkimi budynkami jak w Bułgarii, zupełnie inna sceneria. Gdy już tam będziecie, a głód Was dopadnie, to koniecznie skierujcie się na ulicę Rua Herois De Franca, to prawdziwa uliczna bomba kulinarna. Małe lokalne knajpki, na Twoich oczach grillują najbardziej wykwintne i wyszukane skarby morza. Polecamy turbota, rybę o nieziemskim smaku i strukturze, najlepsza ryba ever! Absolutne at must! Przygotujcie się jednak na wyższą cenę (koszt ryby wraz z dodatkami 38 euro) link do restauracji Pamiętajcie o południowej sjeście od godz. 16.00.
Niszczejące Porto…
Przyznam szczerze że niewiele europejskich miast potrafi mnie zachwycić, sięgając pamięcią, dzisiaj wskazałabym na Florencję.
Starówka, wpisana na listę UNESCO, ale jej opustoszały i zniszczony architektonicznie krajobraz rodzi pytania, na które nie znamy odpowiedzi. Zastanawiały nas opuszczone, obdrapane i zamknięte łańcuchami puste kamienice, powybijane okna, pozostałości domów, bez dachu, drzwi, zabite gwoździami. Czegoś takiego nie widziałam nigdzie, jakby jakiś potężny żywioł spowodował zniszczenia, wywołał epidemię i wyrzucił mieszkańców. O co tutaj chodzi? Postanowiłyśmy, że po powrocie zgłębimy temat i dowiemy się o przyczynach stanu rzeczy ciemnej strony Porto… Jak nie wiadomo o co chodzi… to chodzi…. o pieniądze. Powodów jest kilka, począwszy od emigracji biznesu na obrzeża miasta, za którym poszli mieszkańcy, kolejna sprawa to polityka czynszowa, kryzys, ucieczki za granicę.
W pewnym sensie ten nieco smutny widok powoduje pewną tajemniczość miasta, chwilę zadumy, może dodawać mu naturalnego uroku. Obecnie władze Porto walczą i próbują reanimować niszczejące budynku, rzeczywiście widać że coś w tym kierunku się dzieje, chcą przywrócić życie starówce, by w jej uliczkach można było spotkać mieszkańców, nie turystę z aparatem.
Kolejnym atrybutem budynków mieszkalnych jest wszędobylska odzież powiewająca nad głowami. Wielkie galoty, staniki, koszule, bez wstydu, pranie suszy się i zwisa jak ozdoba, a my pstrykamy foty 🙂
Jednak jednego z pewnością możemy Portugalczykom pozazdrościć, narodowego czerwonego Porto. Jak on tam smakuje! Łechta podniebienie i przywołuje przyjemne uczucie. Nie kupujcie go w marketach, no chyba, że to z wyższej półki. Na degustację zapraszamy was do Taylor’s przepięknej i klimatycznej winnicy, z własnym ogrodem i tarasem, z którego rozpościera się widok na czerwone dachy, dzielnicę Ribeira i most Ludwika. To niesamowite miejsce. Według nas najlepsza winnica. Warto skosztować młodszego 10-letniego oraz 20-letniego trunku, różnicę poczujesz od razu. Weź Porto w dłoń, wsłuchaj w Fado, hormony szczęścia szaleją! Ostrzegamy, w takich okolicznościach przyrody trzeba kontrolować ilość degustacyjnych kieliszków, już kilka potrafi zakręcić w głowie.
Ribeira, stara dzielnica Porto, polecamy na wieczorny spacer, spotkacie ulicznych grajków, liczne kafejki gdzie można przykucnąć na przepyszne espresso, klimat jak z filmu Alena, a jak już zgłodniejecie i chęć przyjdzie na tradycyjną przekąskę zajrzyjcie do MISS’OPO typowa lokalna tapas, z dwoma lub trzeba głównymi daniami, dosłownie kilka pozycji w odręcznie napisanym menu. Vis a Vis jest regionalna knajpka CANA VERDE – niestety podczas naszej wizyty była zamknięta – tam usłyszycie Fado na żywo. A jeśli kochacie starocie i antyki wszelkiego rodzaju koniecznie zajrzyjcie do galeria vintage.
Porto, gdzie spać?
Porto, miasto o kilku obliczach. Zwarte, wielokolorowe, naturalne i nie rujnujące kieszeni! Nocleg można znaleźć już od 50 zł za dobę, ale uważajcie to raczej niski standard. My spałyśmy TUTAJ, polecamy, można z nimi trochę negocjować mailowo (60 euro noc/dwie osoby) mają bardzo wygodne materace, lodówkę, mały aneks kuchenny. Oczywiście można też poszukać tańszej opcji. Jednak zaletą tej lokalizacji jest pobliski MARKET (2 minuty drogi), w którym codziennie smakowałyśmy morskie specjały. Polecamy to miejsce, ceny 50% niższe od turystycznych jadłodajni w centrum.
Innym bardzo dobrym miejscem na spędzenie kilku dni w Porto jest położy bliżej starówki OBIEKT w starej części Riberia (cena 60 euro/ pokój dwuosobowy) jednak apartament dużo większy od naszego. Budżetowa opcja w dobrej lokalizacji GUEST HOUSE (cena 34 euro za noc w pokoju dwuosobowym).
Co warto przywieźć z Porto oprócz Porto? Korkowe rękodzieło 🙂