Gdzie pojechać z psem na rower?
Wakacje z psem. Wybór kierunku i trasy na wycieczkę rowerową z psem, nie należy do łatwych. Powodów jest kilka, przede wszystkim pod uwagę trzeba wziąć integrację twojego psa z rowerem. Nasz pies w wieku kilku miesięcy był zabierany ”na rower” do lasu – luzem. Potem przyszedł etap smyczy i wyjazd w miasto. Wszystko ładnie się zgrało, jednak las i miasto to zupełnie inna bajka, niż kilkudniowa wyprawa. Nigdy nie stosowałam teleskopowej smyczy, czy pręta dystansowego który montuje się do roweru. Suczka zawsze grzecznie dreptała sobie przy mnie na luźnej smyczy.
Zanim dotarłam do mojej wybranej trasy, przez chwilę brałam pod uwagę niemieckie wybrzeże Bałtyku i dojazd samochodem do Berlina z rowerami na dachu. Jednak odległość i długa jazda z psem w samochodzie, nie były dobrym wyborem. Jednak gdybyście kiedyś myśleli o takiej opcji, to mój znajomy prowadzi sklep rowerowy z wypożyczalnią bagażników na dach. Cztery przyssawki przykleja się na górę i gotowe, więc kobieta bez trudu sobie poradzi, a montaż i demontaż zajmuje pięć minut. Tutaj znajdziesz jego ofertę bagażników na rower KLIKNIJ
Wiślana Trasa Rowerowa i R10?
Marzyła mi się naturalna wycieczka rowerowa, ale bez powrotu z miejsca startu – często trzeba się dostać tą samą droga. Dlatego opcja z samochodem była bez wygranej. Dużo czytałam o Wiślanej Trasie Rowerowej, która nie jest ponoć tak popularna, jak nadmorskie pasy rowerowe. Jednak z uwagi na usytuowanie trasy po wale, bezlitosne słońce oraz wąską drogę, uznałam że to nie będzie to, czego oczekuję. Słyszałam też, że trasa jest popularna wśród fanów szosy i puszczenie psa luzem raczej mało realne. Dodatkowo na niekorzyść zaważyły opinie, o bardzo ubogiej infrastrukturze gastronomiczno – noclegowej.
Potem na warsztat rozpoznawczy wrzuciłam słynną trasę R10 – Velo Baltica, Nadmorski Szlak Rowerowy. Biorąc pod uwagę fakt pandemicznego boomu na wakacje w kraju, z połową Polski w klapkach i z ręcznikami na promenadach które się współdzieli, skutecznie zniechęciło. Nie byłoby szansy, aby pies biegł sobie obok.
Lipiec tego roku był skąpy w upalne dni, ale sierpień pokazał, że polskie lato może być naprawdę upalne. Dlatego wybierając wakacje z psem w przyczepce na rowerze, warto wziąć pod uwagę kilka ważnych aspektów.
Jak wybrać dobrą przyczepkę rowerową dla psa?
Przyczepka rowerowa dla psa jest bardzo ważnym wyborem. Kiedyś kupiłam pewną sztukę na allegro, ale okazała się ogromnym i ciężkim pudłem. Tania była ta przyczepka, bo jakieś 400 zł kosztowała, ale niestety niska cena, to był jedyny jej atut.
Potem wypożyczyłam świetną przyczepkę marki Croozer (model mini croozer dog)
Przetestowałam ją na jednodniowej wycieczce w Kampinosie i od tamtej pory wiedziałam, że jeśli mój pies ma jechać w pudełku, to będzie w karecie marki Croozer. Tutaj wyniki tego testu i mała przyczepka KLIKNIJPo obu stronach ażurowe siatki dla przewiewu, okienko z przodu dla psa, suwaki, rzepy, lekka konstrukcja, prosta w składaniu. Bajka! za jedyne 3000 zł 🙂 musi być przemyślana!
Ale kto by wydał taką kasę na to? Ja nie – więc znowu zapukałam do wypożyczalni, ale jednak szukałam nieco większej od tej mini – bo i piesek nieco pokaźniejszych rozmiarów. Jak się potem okazało, do znajomego który posiada takie psie mercedesy. Polecam Wam z całego serca Remika i przyczepkę (powołajcie się na Superfemkę) Tutaj link do jego strony KLIKNIJ
Obie przyczepki nie mają amortyzatorów, więc jazda po słabych drogach, płytach, kostce, dziurach będzie mało atrakcyjna dla psa. Efektem tego może być skuteczna niechęć waszego psa do tego rodzaju wakacji. Dlatego wybierając trasę na psią wyprawę, brałam pod uwagę możliwość puszczania psa jak najczęściej. W sytuacji gdy pies musiał być w przyczepie, starałam się wybierać płaskie nawierzchnie. Dla komfortu zwierzaka warto wsadzić do środka kojec. Pies będzie czuł bezpieczeństwo i fajnie wypełni on przestrzeń. O spaniu w naszym przypadku nie było mowy, ale siadała i miała miękko. Kocyk oczywiście też się sprawdzi.
Szlaki rowerowe w Polsce, który wybrać?
W zależności od wytrzymałości waszego psa, jego wielkości, warunków pogodowych, trzeba założyć bezpieczny bufor czasowo – kilometrowy na dany dzień. Nawet jeśli mamy do przejechania tylko 30 km, przy temperaturach 27-30 stopni, trzeba pamiętać o częstych przystankach. U nas średnio co 2-3 km, schładzanie psa wodą, pojenie i odpoczynek. Nasz pies (Boston Terrier) biegnie przy rowerze z prędkością ok. 10 km/h. Czasem wsadzałyśmy ją już do przyczepki, bo żar z nieba się lał, a przy takiej prędkości nam było również gorąco. Dlatego planując wyprawę z psem warto prześledzić pogodę. Myślę że we wrześniu będzie idealnie. Podczas wyprawy sprawdzamy również temperaturę asfaltu, jeśli jest zbyt gorąca, psa trzeba wsadzić do przyczepki. Dlatego najbardziej właściwe są leśne trasy, kiedy korony drzew dają przyjemny cień, a piesek swobodnie biegnie. Komfortowo dla każdego.
Po internetowych analizach możliwości jakie serwuje nam polski rynek szlaków i tras rowerowych, wybór padł na trasę Green Velo na Warmii i Mazurach, w bonusie z kanałem elbląskim Żuławach Wiślanych. Logistycznie bajka, trasa zróżnicowana, bez tłumów. Wariant pełen luz w opcji mieszanej kemping i dach, jak przystało na prawdziwą podróż. Chciałam przede wszystkim zacząć przygodę z psem gdzieś blisko Warszawy, dojechać pociągiem do początku trasy, by bezpiecznie ruszyć dalej na rowerze. Natomiast za parę dni na finał znowu skorzystać z PKP i wrócić do domu.
Gotowy plan na wycieczkę rowerową z psem
Kupujecie bilet na pociąg relacji Warszawa > Iława (z rowerem). Warto wsiąść na dworcu centralnym (jest winda na peron). Na dworcu wschodnim jej nie ma, trzeba wnosić rower po schodach. To samo na dworcu w Iławie, rower trzeba znieść na dół. Od razu z dworca prowadzą ścieżki rowerowe. My wybrałyśmy pociąg IC około południa, z dedykowanymi miejscami na rowerami. Zakup przez internet. Po dwóch godzinach lądujesz w Iławie i ruszasz Zielonym Szlakiem w stronę Elbląga KLIKNIJ
Nasza trasa Green Velo i dzienne dystanse z uwagi na debiut, upały oraz aspekty rekonesansu wyglądały tak.
Green Velo z psem na rowerze
DZIEŃ 1. Iława > Siemiany ok 35 km
ZIELONY SZLAK (bardzo fajny kemping nad jeziorem Binduga (warto rozbić się tuż przy brzegu) ciekawostką jest to, że można rozpalić ognisko na plaży) 🙂 Szlak częściowo prowadzi ścieżkami rowerowymi, asfaltem ale głównie lasem. Parę kilometrów przed Siemianami jest zatoczka z plażą i mega czyste jezioro z łagodnym zejściem, warto skorzystać, a na upartego można tam również rozbić nocny obóz. Jednak zero gastronomii tam, dlatego polecamy dobić do Siemian i zjeść w Bar Skarpa Siemiany z widokiem na jezioro.
DZIEŃ 2. Siemiany > Sasiny ok 35 km.
Sasiny to mała wioska nad jeziorem gdzie żywego ducha nie ma i nagie ciało w tym jeziorze można zanurzyć, co serdecznie polecamy. Nie ma bazy noclegowej, my skorzystałyśmy z ogrodu gospodarza i tę noc spędziłyśmy pod namiotem.
DZIEŃ 3. Sasiny > Pasłęk ok. 30 km
Trafiłyśmy tam bo chciałyśmy wesprzeć sie pociągiem do Elbląga, tego dnia był potworny upał, pies miał kontuzję łapki, więc nie chciałyśmy jej obciążać. Okazało się że trwają prace remontowe i podstawiają busy, a kolej w ograniczonym rozkładzie. Wiadomo że wejście do busa z rowerami, przyczepką i psem graniczy z cudem, ale uproszone🙏i udało się 🙂 a w kieszeni kierowców na dobry obiad! Trasa z Sasin do Pasłęki głównie lasem, potem asfalt i boczne drogi. Jeśli będziecie w Pasłęku to koniecznie zajrzyjcie do lokalnej jadłodajni Pieguskowa Kuchnia która wymiata smakami, a właściciele mega otwarci i pomocni. Tego dnia na końcu lądujemy w Elblągu – polecamy psiolubny hotel Galeona w samym centrum, skromny, ale czysty i rowery w środku bezpieczne.
DZIEŃ 4. Elbląg > Tolmicko ok. 35 km
Po drodze konieczny przystanek w Kadyny na plaży Srebrna Riviera gdzie prosicie mrożoną kawę z gałkami lodów śmietankowych albo jeśli wcześniej to w Suchaczu (tutaj więcej gastronomii i ludzi) bardzo fajna trasa i mamy już Zuławy Elbląskie. Nocleg na świetnym kameralnym kempingu w Tolkmicku, jest tylko jedno więc znajdziecie na googlu. Niedaleko bazy, przejście na plaże do Fregaty z pysznym jedzeniem i tam koniecznie trzeba zamówić lapmkę wina i gapić na zachód słońca.
DZIEŃ 5. Tolkmicko > Nowa Pasłęka ok 30 km. We Fromborku fajna plaża z dużymi parasolami. W tym roku dopiero ją otwierają. Świeży piasek, czysto, gastro jeszcze zamknięte. Ale…można zadzwonić do domu Kopernika i zamówić obiad z dowozem na plażę 🙂 pyszna i tania wersja! My na tej plaży chroniłyśmy się od słońca chyba ze cztery godziny, bo przecież nigdzie się nam nie spieszy….
DZIEŃ 6. Nowa Pasłeka > Agrojaknity w Kajnitach ok.45 km jesli chcesz pojechać green velo, m wybrałyśmy o dużo krótsza trasę drogą samochodową ze znikomym ruchem, bo nie chciałyśmy się tłuc po żwirze i płytach. W sumie ok 35 w tej wersji. Bardzo polecamy nocleg w tej agro, choć trzeba dymać na jedzenie do Pieniężna 4 km dalej, które kolejnego dnia mija się na trasie, więc jedyny minus to 8 km w bonusie, ale warto 👍 Agroturystyka Kajnity. Obiad w Restauracja Czar i Las.
DZIEŃ 7. Agrokajnity > Orneta ok 25 km. Tego dnia rano zadecydowałyśmy o końcu naszej wyprawy, gdyż znowu kontuzja łapki się odezwała. W Ornecie bus zabrał nas do Olsztyna i stąd ruszyłyśmy pociągiem do Warszawy.
Trzeba pamiętać że PKP po tej stronie Polski jest dość mocno ograniczone, ale miło zaskoczyła mnie postawa i chęć pomocy panów w busach. Nawet nie liczyli nam za rowery i psa, a tyle klamotów było 🙂 oby tak dalej 🤞
Jakość trasy Green Velo
Ogólne wrażenia z tej trasy w skali 1-10 oceniam na 7, głównie ze względu słabą jakość dróg green velo (płyty, szutr) mało czytelne oznaczenia i dość skąpą infrastruktura gastro – sklepowa. Trzeba dość uważnie patrzeć na oznaczenia Green Velo. Ja próbowałam korzystać z aplikacji dedykowanej trasie, ale poległam. Kilka razy zgubiłam szlak, ale cóż…zdarza się 🙂 Plusem jest wolna przestrzeń szlaku i dróg, nie ma tłumów, jest spokojnie, minęłam może 10 sakwiarzy. Podobno wschodnia ściana od Suwałk w dół jest zdecydowanie lepszym wyborem na na jakość ścieżki, ale nie zapominajmy że chciałam jak najwięcej lasu
🙂 Jeśli chodzi o koszty noclegów, trzeba liczyć ok 100 zł za pokój za dwie osoby. Pole namiotowe zwykle liczą za namiot + osoba (ok. 25 zł za głowę) Obiady w knajpach 20-35 zł, więc da się przeżyć, ale szału jakościowego nie ma.
Bardzo fajny odcinek wzdłuż kanału elbląskiego, to jedna z perełek, ale są odcinki które chciałyśmy ominąć i wybierany był asfalt, bo wtedy się płynęło. Tym bardziej że przy takich upałach, kiedy pies biegnie nie chcemy go przeciążąć, jedziemy wtedy 10 km/h, pot leje się po plecach, a jak damę do budki wsadzisz, to na wybojach ją wytrzęsie.
W lesie ścieżki są zacienione i mamy przyjemny chłód. Jest kilka fajnych odcinków, np. z Iławy do Siemian. Myślę że jak na debiut z psem, podróż i trasę zaliczamy do udanych. Szczególnie malownicza była część wzdłuż Zalewu Wiślanego. Sporo dzikich przejść na plażę, mało ludzi i fajny klimat. Zdecydowanie na dwa dni. Można zostać np. w Tolkmicku i stąd baza wypadowa okoliczna. Warto wspomnieć że Zalew Wiślany nie należy do super czystych, więc nie spodziewaj się walorów mazurskiego. Z Tolkmicka można sobie zafundować rejs na plażę w Krynicy Morskiej i cały dzień leniuchować, a potem wrócić. Nam zabrakło czasu na to, ale myślę że opcja warta grzechu (po sezonie)
Mam nadzieję że was zachęciłam, wrzesień jeszcze można wykorzystać, a po sezonie to już w ogóle świetna sprawa. Powodzenia i dajcie znać jak było.





















